piątek, 17 stycznia 2014

Kawiarnia Filmowa "W Starym Kadrze", Gdańsk












Kawiarnia Filmowa "W Starym Kadrze", Gdańsk, ul. Grobla


To może być ryzykowny wpis.
Stary Kadr to kawiarnia, która ma spore grono wiernych fanów, zwykle dobre noty na trójmiejskich forach, w różnych lokalnych plebiscytach zdobywa trofea i ma zawrotną liczbę lajków na FB.

A jednak Stary Kadr dobrą kawiarnią nie jest.

fot. Cafe Brzytfa
Przyznam, że nie rozumiem wnętrza kawiarni. Tym bardziej zadziwiający wydaje się zauważalny sentyment dla estetyki tej kawiarni. Nie dostrzegam ani romantyzmu ani przytulności. Nie licząc drugiego pomieszczenia (stylistycznie przypadkowego), w którym odbywają się projekcje filmów, Kadr jest mikroskopijny. I do tego dosłownie zawalony przyciężkimi przedmiotami i takimi motywami. Mam nieodparte wrażenie nieużywanego pokoju, w którym lądują niechciane rzeczy: niepotrzebne krzesła, zużyte dywany, rzeczy niepasujące gdzie indziej, poupychane naprędce i bez sensu, byle tylko usunąć je z widoku. W Kadrze panuje klimat graciarni. Jeżeli Kadr zapełnia się ludźmi, robi się ciasno, ale tak dosłownie ciasno: goście niemalże ocierają się o siebie, jest mało intymnie, wszyscy słyszą wszystko o wszystkich.
fot. Cafe Brzytfa
Przestrzeń barowa jest groteskowa. To nie zarzut, że za barem mało miejsca, bo czasami tak bywa, że kawiarnik miewa ciasno, widzieliśmy różne mikrobary do bólu wypełnione sprzętami i kawowo-herbacianymi ingrediencjami, np. ten w sopockim Zaścianku ma dużo wdzięku, ale w Kadrze kłuje w oczy bezmyślna aranżacja tej malutkiej barowej powierzchni - z centralnie położoną obowiązkową mikrofalą, ze stosami książek, z nieapetyczną witrynką chłodniczą i rzędami przemysłowych butli do aromatyzacji mlecznych kaw i herbat.

W Starym Kadrze razi prowizorka. To smutne, ale wydaje się, jakby wnętrze zaaranżowano pospiesznie, trochę byle jak, na zasadzie, że jakoś to się ułoży, że w przyszłości pomyślimy, a jak będzie więcej kasy, to się naprawi. I tak niestety prowizorka trwa, lepsze czasy nie nadchodzą, a doraźne rozwiązania robią się jeszcze bardziej nieładne. Prowizoryczne są niby-bibeloty. Przypadkowe książki, położone tylko dlatego, żeby wyglądać, nowe fotografie, które mają robić za pamiątkowe. Jakieś gipsowe popiersie Mickiewicza, jakieś bursztynowe drzewko szczęścia, jakieś łom bursztynowy na nalewkę dla turystów. Puste rzeczy, ani stare, ani ładne, same w sobie także nie wydają się szczęśliwe, że trafiły do tego miejsca, żeby je reanimować i coś udawać.
W Kadrze ma być staro w tym dobrym znaczeniu. Ma być retro, po krakowsku czy po babciowemu, jak zwał tak zwał. Tyle, że to wszystko szyte grubymi nićmi. Krzesła w Kadrze tylko udają stare, dywany są plastikowe (a zarazem dawno nie odkurzane), a wzorzysta tapeta zamiast uspokajać, razi w oczy. Nie rozumiemy fenomenu przeszklonych gablot, podświetlanych halogenami, no chyba że mają być miejscem na kawiarniane trofea. Wizualnie irytują sztuczne emdeefowe drzwi do toalety (zresztą nieczynnej!!!) i do drugiego pomieszczenia.
Pamiętamy toaletę z poprzednich wizyt. Malutka, niedorobiona i zawsze niedoczyszczona. Ale nie był to taki nieporządek wynikający z kawiarnianego ruchu, taki byłby oczywiście zrozumiały, to był stan trwałego niedomycia i nieodkurzenia, efekt zaniedbań i zaniechań.

W sensie smakowym Kadr jest jałowy. To miejsce przyjazne wszystkim na dietach, nie kusi i nie uwodzi kaloriami. Nie możemy rozwodzić się nad kawą z Kadru. To tylko Vergnano, obok Alfredo, jedna z najbardziej pospolitych i zarazem trocinowatych mieszanek dostępnych na rynku. Nie lubimy.

fot. Cafe Brzytfa
Kadr to kawiarnia filmowa i ten kinowy skręt szczególnie zaznacza się w menu. Przyznamy, że nie jest to dla nas zabieg przekonujący. Menu jest bowiem nieprzejrzyste, przedarcie się przez gąszcz trików i skojarzeń filmowych okazuje się nużące. Anonimowe pozostaną też ciasta: pascha (czy raczej serniczek z bakaliami) identyczna z tą z Pikawy[1] (no i dlatego wtórna, cukiernia Fedora rządzi!), szarlotka z Kadru od Pikawowskiej wyraźnie gorsza, zupełnie nijaka. Herbaty z oszczędnym użyciem składników smakowych: powściągliwie z imbirem, za to z okrasą przemysłowych syropów owocowych. Za to cenowo różnice znaczące, niestety na niekorzyść Kadru: serniczek/pascha (takich samych gabarytów) o całe 4 złote droższy niż na Piwnej, herbaty droższe o złotówkę, ale jest ich mniej i są gorzej doprawione niż w konkurencji. Wszystko podane na ceramice z Bolesławca, fakt, ładne, ale mało w tym inwencji, taki prosto-naiwny ruch: talerzyki w jednakowy babciny niebieski rzucik mają zbudować atmosferę jak u babci. Cóż za różnica czy to z Bolesławca czy z Lubiany, skoro brak dla nich właściwego tła?
fot. Cafe Brzytfa
I analogicznie, dobre miejsca w esemesowych głosowaniach także nie zrobią dobrej kawiarni, zależą głównie od silnej motywacji (czytaj: determinacji) zainteresowanych dobrym wynikiem, zaś lawinowym przyrostom lajków na Fejsie służą specjalne strategie promowania profilu. Wszystkim można w odpowiedni sposób pomóc. Wypadałoby jednak zacząć od właściwego pokierowania a)wnętrzem kawiarni (bo niedostatki/niedoróbki kłują w oczy); b)ofertą kawiarni (bo jest mało konkurencyjna wobec innych miejsc – i smakowo, i cenowo). Naprawdę chciałoby się, żeby w fajnym, poza sezonem trochę niedocenianym miejscu starego Gdańska działała przyzwoita, dopracowana i estetyczna knajpka z kawą i ciastkami. Póki co jednak, przed właścicielami Kadru całkiem długa droga.






[1] Wytłumaczę się, dlaczego – już po raz kolejny – oceniając używam porównań do Pikawy. Czy to się komuś podoba czy nie, Pikawa jest z pewnością pionierką gdańskiego (trójmiejskiego) rynku kawiarnianego. Można zżymać się, że trochę drepczą w miejscu, że nie czują już trendów, ale wytyczyli standardy – co do herbat czy ciast, nawet jeśli sami tych ciast nie pieką.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

NowoRocznie!










Może z lekko opóźnionym refleksem, ale życzymy Dobrego Roku wszystkim lokalnym kawiarniom. Życzymy samych dobrych pomysłów, trafionych propozycji i smacznych produktów. 

Życzymy Wam (i sobie także):

·  żeby w Waszych ciastkach - oprócz tych wegańskich - zawsze dopisywało masło, a margaryna nigdy w nich nie zagościła;

·   żeby Wasze ekspresy nagrzewały się szybko i wytłaczały tylko skoncentrowany kawowy napar;

·   aby w Waszych kawowych budżetach nie zabrakło apetytu na droższą arabikę, żebyście zatem w swoich racjonalizatorsko-ekonomicznych strategiach nie zawierzyli zanadto tańszej robuścianej smole,

·   żebyście nie grzeszyli chciwością i nie ferowali straszliwych marż na własne produkty, ale też żebyście niczego nie żałowali swoim gościom: herbata z miodem ma być słodka, a ta z malinami musi mieć maliny, a nie ersatz z Selgrosa!

I życzymy Wam wielu gości, choć tu akurat wierzymy, że jeśli skoncentrujecie się na dobrych pomysłach, zadbacie, aby było szczerze, smacznie, z pasją oraz powściągniecie zapędy do szybkich zysków, to i goście się pojawią, a wychodzić będą zadowoleni i ogrzani. Pamiętajcie, że prowadzenie kawiarni to też troska o gościa a nie tylko leasing fajnego auta (bez kratki)!


No i nie bylibyśmy Brzytfą, gdybyśmy nie dodali czegoś ostrzejszego: życzymy wszystkim nietrafionym i bezsensownym lokalom, aby szybko ustąpiły miejsca nowym projektom!