Kawiarenka
Jest takie słowo, które
irytuje niepomiernie. Kawiarenka. Pada zwykle, gdy różni urzędnicy
i nie-urzędnicy z wypiekami perorują o zmianach w jakiejś
przestrzeni miejskiej. O rewitalizacji. Inni, już nie-urzędnicy, z
równym przejęciem rozprawiają o tym, jak mogłoby być pięknie,
jak wspaniale. I jak miło. Gdyby tylko były kawiarenki, najlepiej
takie zupełnie nowe, które jeszcze nie powstały. Bo te, które już
są i jakoś (jeszcze) działają nigdy nie są takie jak trzeba. Te
nowe to dopiero będą prawdziwe kawiarenki.
Kawiarenka jest malutką
i nieopierzoną córeczką wielce poważnej rewitalizacji. Natchnieni
planiści mantrują: kawiarenki, kawiarenki, faktycznie, każda
rewitalizacja winna głęboki ukłon proroczej Pani Irenie.
„Kawiarenki... na na na”
Rewitalizacja to
słowo-klucz. Klucz do systemu, do lepszej rzeczywistości. Ludzie
żyją obietnicami rewitalizacji, że ktoś wreszcie zwróci im
miasto, bo przecież miasto jest dla ludzi. Rewitalizacja
znaczy, że ktoś się przecież troszczy, nawet jeśli buduje trochę
dalej galerię handlową, to jednak chce dobrze. Bo chce
rewitalizacji. No i kawiarenek.
Rewitalizacja jest ważna,
to dzisiejszy projekt modernizacyjny. Modernizacja nie jest już
chwytliwa, rewitalizacja owszem. Piękniej jest tchnąć nowe życie
niż tylko mechanicznie unowocześniać/odnawiać. Rewitalizacja jest
projektem niesłychanie powabnym. Zawsze jest rewitalizacją czegoś,
tutaj i teraz domagającego się nowego paliwa. Taka piękna troska o
lokalność, o moją małą ojczyznę.
Projekt rewitalizacyjny
musi, ale to absolutnie, zakładać kawiarenki. Nie kawiarnie, ale
kawiarenki właśnie. Nie wiemy, dlaczego tak. Najlepiej właśnie w
liczbie mnogiej. Im więcej kawiarenek, tym lepiej, tym bardziej
udana ta rewitalizacja.
Kawiarenka jest
naturalnie kobietą. Taką, którą nie należy i nawet nie wypada
się przejmować, taką, która ma swoje humory, histerie, okresy i
depresje. Trzeba je tolerować, tak dla świętego spokoju. Dać się
wykrzyczeć i wypuszczać drugim uchem. Taka kuchareczka, coś tam
pogotuje, no gdzieś się musi wyżyć, żeby nie zgłupiała. Nic
poważnego. Jest potrzebna i przydatna, jakoś tam, choć kto tak to
naprawdę wie? No, ale mówią, że ładnie z tymi kawiarenkami, to
niech będą, jak najwięcej. Nie wiadomo, o co im chodzi, ale
wystarczy, że są. Coś tam pobrzęczą, ale ważne, że fajnie
wyglądają. Nie trzeba do nich zaglądać, nie ma po co, nie ma tam
kotleta ani kiełby z cebulą, nawet piwo rzadko. Że z czegoś muszą
się utrzymać? Niech się starają, to się utrzymają. Ujęliśmy
je w planie rewitalizacyjnym, znaleźliśmy miejsce, niech nie
narzekają, tylko wezmą się do roboty. Że zainwestowali czy
wtopili? To jest biznes, nie starasz się, odpadasz, życie. Najwyżej
powstaną nowe, jakieś przecież być muszą, w końcu to
rewitalizacja. Musi być ładnie.
Budujmy galerie handlowe,
wypieprzajmy naturalny ruch z centrów miast i rynków w kosmos, tzn.
na bliższe/dalsze obrzeża. A potem załamujmy ręce, lamentujmy i
wznośmy błagalne prośby o kawiarenki.
Kawiarenki. Znów będzie
miło i będą ludzie. One wszystko uzdrowią.
Odzyskamy to
miasto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz