piątek, 27 listopada 2015

kawiarenka











Kawiarenka


Jest takie słowo, które irytuje niepomiernie. Kawiarenka. Pada zwykle, gdy różni urzędnicy i nie-urzędnicy z wypiekami perorują o zmianach w jakiejś przestrzeni miejskiej. O rewitalizacji. Inni, już nie-urzędnicy, z równym przejęciem rozprawiają o tym, jak mogłoby być pięknie, jak wspaniale. I jak miło. Gdyby tylko były kawiarenki, najlepiej takie zupełnie nowe, które jeszcze nie powstały. Bo te, które już są i jakoś (jeszcze) działają nigdy nie są takie jak trzeba. Te nowe to dopiero będą prawdziwe kawiarenki.

Kawiarenka jest malutką i nieopierzoną córeczką wielce poważnej rewitalizacji. Natchnieni planiści mantrują: kawiarenki, kawiarenki, faktycznie, każda rewitalizacja winna głęboki ukłon proroczej Pani Irenie. „Kawiarenki... na na na”

Rewitalizacja to słowo-klucz. Klucz do systemu, do lepszej rzeczywistości. Ludzie żyją obietnicami rewitalizacji, że ktoś wreszcie zwróci im miasto, bo przecież miasto jest dla ludzi. Rewitalizacja znaczy, że ktoś się przecież troszczy, nawet jeśli buduje trochę dalej galerię handlową, to jednak chce dobrze. Bo chce rewitalizacji. No i kawiarenek.

Rewitalizacja jest ważna, to dzisiejszy projekt modernizacyjny. Modernizacja nie jest już chwytliwa, rewitalizacja owszem. Piękniej jest tchnąć nowe życie niż tylko mechanicznie unowocześniać/odnawiać. Rewitalizacja jest projektem niesłychanie powabnym. Zawsze jest rewitalizacją czegoś, tutaj i teraz domagającego się nowego paliwa. Taka piękna troska o lokalność, o moją małą ojczyznę.
Projekt rewitalizacyjny musi, ale to absolutnie, zakładać kawiarenki. Nie kawiarnie, ale kawiarenki właśnie. Nie wiemy, dlaczego tak. Najlepiej właśnie w liczbie mnogiej. Im więcej kawiarenek, tym lepiej, tym bardziej udana ta rewitalizacja.

Kawiarenka jest naturalnie kobietą. Taką, którą nie należy i nawet nie wypada się przejmować, taką, która ma swoje humory, histerie, okresy i depresje. Trzeba je tolerować, tak dla świętego spokoju. Dać się wykrzyczeć i wypuszczać drugim uchem. Taka kuchareczka, coś tam pogotuje, no gdzieś się musi wyżyć, żeby nie zgłupiała. Nic poważnego. Jest potrzebna i przydatna, jakoś tam, choć kto tak to naprawdę wie? No, ale mówią, że ładnie z tymi kawiarenkami, to niech będą, jak najwięcej. Nie wiadomo, o co im chodzi, ale wystarczy, że są. Coś tam pobrzęczą, ale ważne, że fajnie wyglądają. Nie trzeba do nich zaglądać, nie ma po co, nie ma tam kotleta ani kiełby z cebulą, nawet piwo rzadko. Że z czegoś muszą się utrzymać? Niech się starają, to się utrzymają. Ujęliśmy je w planie rewitalizacyjnym, znaleźliśmy miejsce, niech nie narzekają, tylko wezmą się do roboty. Że zainwestowali czy wtopili? To jest biznes, nie starasz się, odpadasz, życie. Najwyżej powstaną nowe, jakieś przecież być muszą, w końcu to rewitalizacja. Musi być ładnie.

Budujmy galerie handlowe, wypieprzajmy naturalny ruch z centrów miast i rynków w kosmos, tzn. na bliższe/dalsze obrzeża. A potem załamujmy ręce, lamentujmy i wznośmy błagalne prośby o kawiarenki.

Kawiarenki. Znów będzie miło i będą ludzie. One wszystko uzdrowią. 
Odzyskamy to miasto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz