wtorek, 2 grudnia 2014

Cafe Factotum, Gdańsk










Cafe Factotum, Gdańsk, ul. Św.Ducha

To z pewnością jedna z najmocniejszych pozycji na rynku.

I wcale nie przesadzam. Bo Factotum jest intensywne i niszowe, przy tym małe i kameralne. Jak tutejsza kawa, nieowocowa i niekwaśna, mało arabiczna, za to mocą uboższej siostry przydymiona i kadzidlana, podpowiadająca stare drewno, choć dookoła stal i kafle.

Kiedyś był tam fascynujący salonik z płytami Vivart, alternatywny i niedzisiejszy, chyba długo konał. Taka wspólnota przestrzeni zobowiązuje i Factotum godnie zasiedliło szlachetnie naznaczony plac. Szczęście, że nie wykluły się tam żadne nieświeże jaja jak choćby lumpeksy czy jakieś kawiarniane matołki, np. Duża Biała (ot taki Antoni M), wszak bliziutko.

Factotum leży na uboczu. Trudno nie odnieść wrażenia, że to ubocze jest trochę wyborem świadomym. I pięknie, że tak jest, bo położenie np. przy autostradzie Długiej szybko zmieniłoby dobrze zapowiadającego się młokosa w zepsutego i spuchniętego żula w rodzaju Cafe Ferber, takiego, co to niespecjalnie straszy, ale też i zupełnie nie kusi. Choć przyznam, fajnie byłoby zobaczyć wystukujące nagłą zawrotkę białe kozaczki czy truchlejące solarne lica, bo przecież „tu jest tak ciemno”. I w ogóle „jakoś dziwnie”. „A ja bym chciała do Sztarbaksa”. Ona czy jej ajfon?

A Factotum subtelnie wypina metalowy tyłek na gawiedź. Wcale nie zaprasza niechcianych, zaimprowizowana tuż za drzwiami malutka klatka wejściowa działa jak filtr, system odsiewu: my jesteśmy estetycznie twardzi i samoświadomi. Zmykajcie do Kosty.

I to jest wielki plus. F. już na starcie robi kamingałt, odsłania się i zupełnie rezygnuje z służalczego podlizywania się nieprzekonanym. Trudno o bardziej solidnie zarysowaną tożsamość. Brzytfa lubi miejsca samoświadome, tym bardziej, że F. ma mocne papiery nawet na buńczuczne manifesty.
Ale też taka bezkompromisowa autodeklaracja rozbudza nadzieję na więcej. Factotum zawiesza sobie poprzeczkę bardzo wysoko i, co najważniejsze, trzyma się tej wysokości.

Factotum to wnętrze. Rozmach, wykonanie, spójność. Wnętrze oszałamia, bo jest inne, zaprojektowane z wizją, do bólu konsekwentne, z dobrych materiałów. Zero prowizorek. Są lokale, gdzie szaleć mógł Prowi_Zorro i wycinać swoje głupkowate Zetki czy Eski, ale są też inne, dumne i nieprzypadkowe, nawet jeśli skażone upływem czasu, to wciąż spójne i estetycznie powabne. Dobrze nakręcone mechanizmy. Przychodzę do F. od początku i nie zauważam specjalnych śladów zużycia przedmiotów, owszem, bateria w łazience może się trochę ruszać, fotelikom przecierają się czarne bejcowanki, ale to drobne szczegóły, raczej dowody na szlachetne trwanie, a przy tym zdroworozsądkowy głos na rzecz słusznej tezy, że na jakości oszczędzać nie wypada.

Jakość wykonania to jedno. Drugie natomiast to wizja, z jaką szarpie się Factotum. Jest specyficznie, dziwacznie czasem. Warto zaglądać do F. w różnych porach i sezonach, mało jest miejsc tak zmiennych w zależności od pory roku czy dnia. Factotum istnieje na różnych poziomach, wyliczę kilka określeń, ślad każdego uda się zidentyfikować bez większego problemu: literacko, artystowsko, gotycko, romantycznie, zmysłowo, dekadencko, klaustrofobicznie, toksycznie, seksualnie (nawet z nutą sadomaso).


W swoim najczystszym sensie, jestem przekonany, Factotum jest kawiarnią literacką. Bynajmniej nie mam na myśli lokali, w których bejowaci literaci onanizują się słownie na napalone kuracjuszki. Factotum dotyka literatury w ogólniejszym i bardziej nobliwym sensie, to miejsce samo w sobie nasycone jest semiotycznie. Ono nieustannie kręci się wokół znaków, właściwie zostało osnute wokół zabawy symbolami i konwencjami, do tego stopnia, że nie ma w okolicy drugiej tak symbolicznie intensywnej kawodajni. Józef K., osławiona klubokawiarnia z Piwnej, przy spójnej, a przy tym wieloznacznej zawartości Factotum, opuszcza bezradnie ręce i oddala się do swojej dziecinnej rupieciarni.

Moc Factotum to rezultat celowego zabiegu projektantów wnętrza, którzy przetworzyli klasyczne motywy w swój własny kod estetyczny, w którym dużo modernizmu, ale i gotyku, Holendrów (chćby Halsa czy Rembrandta), Velazqueza, a nawet i Bacona. Jaskrawo widać to w toalecie, którą uważam za zwieńczenie zastosowanej konwencji estetycznej: postery popularnych amerykańskich filmów zostały przetłumaczone na język klasycznego malarstwa, daje to efekt piorunujący i stanowi niezwykłe zwycięstwo specyficznego i niepokojącego stylu nad całkiem przecież trywialną treścią.


W Factotum można czytać, jak najbardziej. Ale przede wszystkim to Factotum się czyta. I to jest chyba, powiedziałbym, najbardziej fundamentalne nawiązanie do Charlesa Bukowskiego, dwudziestowiecznego amerykańskiego pisarza, który – właścicielską wolą – obwołany został patronem kawiarni. Bukowski, choć oryginalnie Niemiec, pozostał wierny realiom amerykańskim, z Los Angeles na czele. Nie zauważam jakichś specjalnych wtrętów z tradycji amerykańskiej (oprócz luźnych cytatów z holiłódzkich produkcji). Factotum-kawiarnia wydaje się przecież do bólu europejska, modernistyczna, berlińska, może Kafkowska, może Baudelaireowska. Samo „factotum” odwołujące się w swoim językowym znaczeniu do obrotnego, wszechstronnego sługi/służącego również nie wydaje się dobrze skrojonym konceptem jak na charakter projektu z ul. św. Ducha. Być może bardziej pasowałby tu „flaneur” (spacerowicz), całkiem udanie chwytający wieloznaczność tego miejsca, bo wizyta w F. to taki spacerek: po różnych wątkach i historiach.
Nazwę „factotum” skłonny jestem uzasadnić jedynie jako próbę wykorzystania samego słowa-dźwięku, ezoterycznego znaku, ale bez przypisywania mu żadnego konkretnego desygnatu. Co prawda po jego rozszyfrowaniu trochę magii ulatuje, ale to drugorzędny zarzut.

Przyznam, że nie do końca rozumiem dosyć pokrętny i usilny projekt nadania Factotum cech kawiarni filmowej. Kompletnym nieporozumieniem estetycznym wydaje się karta menu, o zgnuśniałej stylistyce nijak powiązanej z otoczeniem, z namolnie wtłaczanymi figuracjami z filmów, zdjęciami i nazwami rodem z mentalnie prowincjonalnych multipleksowych gastrobiznesów. Wnętrze Factotum zobowiązuje i powinno obligować decydentów do bardziej kreatywnej karty, zarówno pod względem estetycznym, jak i merytorycznym. No i z wyraźnym skrętem literacko-dekadenckim, dotrzymującym kroku choćby podsufitowej wyklejance z autorem Alicji w Łonderlandzie.


Ciasta w F. zasługują na uwagę. Nie ma ich wiele, raptem kilka, ale nie chodzą na skróty, z dobrych składników, na pewno windują F. do gdańskiej kawiarnianej elity. Nie ma w Gdańsku lepszego ciasta czekoladowego, to w F. jest puszyste i lekko wytrawne, niemalże o konsystencji musu. Okraszone domowym sorbetem z czarnej porzeczki (trochę przesłodzonym), ale szczęśliwie niezepsute żadnym cieczkopodobnym wytryskiem.
Sernik waniliowy, delikatny i maślany, w porównaniu z tym z mocno rozgadanej konkurencji (Retro) zupełnie onieśmielony i milczący, za to w boju sprawdza się lepiej. Ceny ciast zbliżone do tych z Retro, ale kawałki większe. 
Kawowe ziarno to włoski Bistrot, niezbyt popularny, ale uznany producent. Mieszanka ma znaczny (30%) robuściany udział, ale nie zamierzam narzekać. Przyzwyczaiłem się, że kawa w F. ma swój specyficzny wyraz i nigdy nie miałem powodu do choćby najmniejszej pretensji. Jest niezmienna, zawsze identyczna w mocy i temperaturze. Jeśli tylko zamarzyłyby mi się jakieś bardziej nobliwe arabiczne harce, to niedaleko Palarnia Kawy z najlepszym ziarnem. Nie znajdę w F. żadnych hipsterskich zaparzajek, ale wcale mi nietęskno.

Jest coś co mnie trochę uwiera. Przychodzę często, ale nigdy nie natknąłem się na właściciela, nigdy nie zauważyłem jakiejś gospodarskiej krzątaniny, takiej zwykłej troski o miejsce, o gości, o swój produkt. Nie czepiam się obsługi, bo jest miło i bezproblemowo, ale obecność, choćby epizodyczna, Pana Landlorda udziela uspakajającej odpowiedzi na cośkolwiek dręczące fundamentalne pytanie: czy leci z nami pilot? Mam zatem w F. dość częste wrażenie, że to miejsce, choć piękne i bogate, zostało osierocone, pozostawione samo sobie wśród zawistnych drapieżców. Z rozmysłem poczęte, starannie odchowane, odebrało nauki w najlepszych szkołach, a potem tak po prostu porzucone.

Factotum ma znaczny potencjał i jak zwykle przy takiej diagnozie może pojawić się pytanie, czy wykorzystuje swoje możliwości do działalności okołokawiarnianej, np. czy zdarzają się jakieś tematyczne spotkania, jakieś posiedzenia dyskutantów, jakieś desperackie próby zwrócenia uwagi świata na czyjeś stwory czy wytwory. Nie, Factotum nie udziela się pozakawiarnianie. Trwa, robi kawę, podaje ciasta i oddaje się gościom do dyspozycji. W ogóle społeczna działalność kawiarni to temat na odrębną opowieść, niestety czasami służy jako kryterium w ocenach znaczenia czy przydatności (?) kawiarni, zupełnie jakby organizowanie posiadówki dla nieletniego poeciny i jego rodziny pod chwalebnymi auspicjami wieczoru poetyckiego (a nawet patronatem lokalnego politłuka) było przyczynkiem do aureoli. Fakt, że F. nie organizuje żadnych (nie)kulturalnych wyszynków jest tylko dowodem na to, że podjęło świadomą decyzję, żeby trwać i walczyć jedynie w oparciu o własne niezmienne atuty: wnętrze, wieloznaczną aurę, dobrą kawę czy znakomite ciastka. Beż żadnych przeszkadzajek. Taki ruch zasługuje na szacunek.

Factotum jest (po)nowoczesny i intelektualny. Rzadko zdarzają się miejsca o tak znacznej koncentracji nawiązań i symboli. Ich semiotyczna siła zwykle wynika z nagromadzenia przedmiotów, które same w sobie stają się nośnikami tożsamości kawiarni. Efekt Factotum to jednak rezultat śmiałej wizji, która połączyła obrazy i zróżnicowane materiały w dobre wieloznaczne wnętrze. W Factotum sprzętów niewiele, te nieliczne, które jednak znalazły zatrudnienie (maszyny do pisania sprowadzone do roli świeczników), są jak tłuste rodzynki, podkreślające styl miejsca: tutaj rządzi idea i pomysł, a materia przygląda się i służy.

Pan Eco z pewnością polubiłby Factotum, bo to właściwe miejsce, żeby pomyśleć o semiologii życia kawiarnianego.

1 komentarz:

  1. "wnętrze, wieloznaczną aurę, dobrą kawę czy znakomite ciastka"
    Rzeczywiście ...
    A na zdjęciu pięknie przepalona kawa.

    OdpowiedzUsuń