Brzytfa 2015
Jako że Noworocznie, to zafundujemy
sobie małą wiwisekcję, z której wykluje się kilka pomysłów na przyszłość.
Brzytfa goli już od roku z górą. Przewinęło się tutaj kilka kawodajni, które oberwały szczególnie, czasem aż
żal, ale takie życie. Oczywiście nie bez powodu, bo tym, czego Brzytfa
szczególnie nie znosi i co bezwzględnie wytyka, to brak pomysłu, karygodny brak
wyobraźni i koncepcji, taka głupia bezmyślność, że jakoś będzie. Brzytfa to nie
lizusowskie Namonciaku.pl, ale surowy krytyk, który gani. I gani. Sprawiedliwie
odnotujmy, że potrafi też pochwalić i widać to było w recenzjach minionego
roku.
Ale Brzytfa ma być też
refleksyjna. To znaczy, że jej powinnością będzie krytyczne spoglądanie na
własne – już wygłoszone i opublikowane – opinie i konfrontowanie ich ze stanem
rzeczywistym. A dostrzegamy, że Brzytfa, choć niszowa, to wzbudza coraz większe
branżowe zainteresowanie, a krytyczne uwagi stają się początkiem dobrych zmian
w ogolonych lokalach. Zapowiadamy zatem nową kategorię recenzji, która
opatrzona zostanie tytułem „Korekty” i odnosić się będzie do już zrecenzowanych
miejsc, w których zadziało się cokolwiek nowego, pozytywnego i godnego uwagi,
co wołałoby o złagodzenie wcześniejszej surowej noty. Oczywiście to może
działać w drugą stronę: wpadki tym ocenionym wysoko też mogą się zdarzyć.
Uprzejmie nie omieszkamy o tym powiadomić.
Tym samym uruchamiamy system
sprawdzający status analizowanej rzeczywistości i słuszność swoich sądów. Nawet
jeśli brzmi to cośkolwiek schizofrenicznie czy anankastycznie.
Bo Brzytfa to nie hejt, ale najczystsza
kawiarniana krytyka. Samoświadoma i dopuszczająca możliwość zmiany zdania.
Z satysfakcją powołujemy do życia
także niezmiernie interesujący cykl „Reinkarnacje”. Kilka z tych mocno
ogolonych kawiarni zdążyło już wyzionąć ducha (Galeria, Melanż). Jesteśmy
przekonani, że kilka następnych stoi już w kolejce do zejścia. I powiemy brutalnie:
po nich nie zapłaczemy. Nie będziemy też triumfować, że przecież mówiliśmy,
pisaliśmy, wytykaliśmy. Zamierzamy natomiast szczególnie bacznie przyjrzeć się
następcom nieudanych gastrobiznesów, bo skoro natura próżni nie lubi, a w
narodzie ogromny zapał do kucharzenia, to w miejsce przegranych pojawiają się
nowe, niby niewinne i nieskażone grzechem przodków gastrowcielenia.
Przypatrzymy się tym niewiniątkom szczególnie chętnie, bo nowi właściciele mają
do odrobienia absolutnie fundamentalne zadanie wstępne: wyciągnąć wnioski z
poprzednika, dlaczego nie wyszło, co było nie tak, rozważyć dylemat: rewolucja
ili reformy, odciąć się czy bezmyślnie ciągnąć dalej. Nie wyobrażamy sobie, żeby bez tego
elementarza lokal miałby jakąkolwiek szansę na drugie życie.
Niby oczywiste, ale wcale nie dla
wszystkich.
A najlepiej Brzytfę ostrzy bezmyślność.
Dobrego Roku! Aby wyobraźnia Was
nie opuszczała!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz